Raj pomiędzy braćmi:
Pięćdziesiątnica
„Trwali oni we wspólnocie (…) Apostołowie czynili wiele znaków i cudów”
(por. Dz 2,42-43)
Czy to wszystko czego doświadczały pierwsze wspólnoty chrześcijańskie po wstąpieniu Jezusa do nieba jest snem, złudzeniem? Niestety, większość tak myśli twierdząc, że był to wyidealizowany obraz Łukasza. Ale tak nie jest. Trójca Święta daje nam dzisiaj możliwość przeżywania doświadczenia pierwszych wspólnot. To zależy od nas!
Pamiętam coś, co wydarzyło się lata temu w małej wiosce, gdzie mieszkano jak w czasach apostołów. Doświadczano uzdrowień, miłości, pomagano sobie nawzajem i nikt nie żył w ubóstwie, ale wszystko było wspólne. Tak, możliwe jest żyć życiem braterskim w Duchu Świętym.
Łukasz napisał: “Trwali oni w nauce Apostołów” (Dz 2, 42a). To pierwszy krok: trwać razem, w komunii Słowa Bożego. Powinniśmy razem czytać, modlić się, kontemplować, dzielić się poruszeniami Ducha Świętego i żyć. Powtarzam, jest to pierwszy krok do otwarcia się na prawdziwe braterstwo.
„Trwali oni we wspólnocie (…) Apostołowie czynili wiele znaków i cudów”
(por. Dz 2,42-43)
Poprzez Słowo doświadczam, że druga osoba jest moim bratem. Bez Słowa jesteśmy tylko filantropami, należącymi do stowarzyszenia, które nazywa się chrześcijańskim, osobami, które chcą działać, aby realizować się w sposób egoistyczny. Nic z tego!
Pierwsze dzieci, bracia Jezusa, modlili się razem. My też, jeśli chcemy doświadczyć braterstwa między sobą i zrozumieć, że drugi człowiek nie jest obcy ani nie jest wrogiem, którego muszę wyeliminować w codziennym życiu, ale jest moją Pięćdziesiątnicą, moim Rajem, musimy się wspólnie modlić, śpiewać w językach, przeżywać glosolalię, pozwalać, by objawiały się charyzmaty.
Pierwsi chrześcijanie trwali w posiadaniu wszystkiego wspólnie. Co to oznacza? Niekoniecznie chodzi o to, by odkładać pieniądze na wspólne życie czy koniecznie żyć razem w tym samym domu. Jest to wytrwałe odkrywanie potrzeb drugiego człowieka.
„Trwali oni we wspólnocie (…) Apostołowie czynili wiele znaków i cudów”
(por. Dz 2,42-43)
Łatwo o tym zapominamy. Każdy pochłonięty swoją pracą, swoimi sprawami, osobistymi interesami, w końcu może zaniedbać swoich braci i siostry. Musimy jednak spojrzeć głęboko na to, czego potrzebuje drugi człowiek, krótko mówiąc, musimy usunąć ślepotę, która sprawia, że zapominamy o naszym bracie lub siostrze, co tak często się zdarza. Biada każdemu, kto zajmuje mi wolny czas..!
Mieć wszystko wspólne oznacza spojrzenie na brata oczami Pięćdziesiątnicy, czyli w świetle doświadczenia Pięćdziesiątnicy pozwalając, by Duch Święty oświecił mój umysł i inteligencję, aby dostrzec, czego w danym momencie potrzebuje druga osoba. To musi stać się życiem codziennym, konkretnym. Możemy zadać sobie pytanie: czy jestem uważny na bliźniego? Czy martwię się, czy cierpię, czy uczestniczę w uczuciach, cierpieniach wewnętrznych i zewnętrznych braci i sióstr? Musimy zrozumieć, że jesteśmy dziećmi jednego Ojca w niebie, a nie obcymi dla siebie nawzajem.
„Trwali oni we wspólnocie (…) Apostołowie czynili wiele znaków i cudów”
(por. Dz 2,42-43)
Pierwsi chrześcijanie doświadczali cudów między sobą i wśród innych. Musimy zrozumieć, że cud to nie tylko cud, który prowadzi do fizycznego uzdrowienia. Łazarz został wskrzeszony, ale ponownie umarł.
Prawdziwym cudem, którego wszyscy doświadczyli i widzieli w chrześcijanach, było to, że czuli, że są braćmi między sobą i miłują się wzajemnie. To szokowało tych, którzy nie byli chrześcijanami. Miłość była żywa, konkretna, dawało się czas drugiemu, niekoniecznie mówiło się “zrobiłem to, zrobiłem tamto”. Matko! Muszę niestety powiedzieć, że często nasze relacje opierają się na tym, ile osób wyciągnęliśmy z ulicy, ile mamy domów przyjęć, ile warsztatów Talitha Kum zrobiliśmy, ilu członków mamy w grupie lub ile uzdrowień miało miejsce na rekolekcjach. Mój Boże, to nie tak!
Prawdziwym cudem jest stać się i chcieć być bratem, widzieć drugiego, mój Raj, mój cud, moje życie, mój żywy Chrystus. Nie może być inaczej. Przeciwnie jest to śmierć grupy, fraterni osób konsekrowanych, i w końcu Ruchu.
Miłość musi stać się miłością Pięćdziesiątnicy. Musi być impulsem, być natychmiastowa, nieskalkulowana. W Biblii jest powiedziane, że Jonatan, aby utrzymać przyjaźń z Dawidem był gotów stracić szansę na zostanie królem Judy. Dla niego liczyło się tylko to, by utrzymać przy życiu brata, przyjaciela.
„Trwali oni we wspólnocie (…) Apostołowie czynili wiele znaków i cudów”
(por. Dz 2,42-43)
Kiedy staję się królem drugiego, chcę go zdominować i wykorzystać. Pragnienie przeżycia cudu z drugim oznacza zdecydowanie się na bycie niewolnikiem drugiego. Jest to ważne, jeśli chcemy być ludźmi Pięćdziesiątnicy.
Zesłanie Ducha Świętego może stać się żywe, realne, aktualne. To tylko kwestia chęci. Czy chcesz się czuć spełniony pod każdym względem? Przeżyj Pięćdziesiątnicę ze swoim sąsiadem, tym który mieszka blisko, z bratem lub siostrą. Umierając w drugim, odnajdziesz Życie i realizację osobistą.
o. Antonello Cadeddu
Założyciel Przymierza Miłosierdzia