Kochać bez miary
Kto twierdzi, że żyje w światłości,
a nienawidzi brata swego,
dotąd jeszcze jest w ciemności (1J 2, 9).
Pewnego wieczoru, zaraz po mszy, przewodziliśmy modlitwie przebaczenia
w relacji między rodzicami a dziećmi. Jedna z pań, która była wtedy obecna, gdy tylko wróciła do swojego domu, spakowała walizkę, by wyruszyć w podróż. Jej mąż był bardzo zdziwiony i nalegał, by odłożyła podróż na następny dzień, gdyż już wybiła północ. Pani nie dała się przekonać, tłumacząc, że musi wyruszyć natychmiast, by spotkać się ze swoim ojcem, którego nie widziała
od ponad 20 lat.
Prawda była taka, że nosiła w sobie głębokie zranienie zadane jej przez ojca. Pewien wewnętrzny głos mówił jej, by poszła pojednać się z ojcem. I wyruszyła w podróż! Nim nastał świt, siostra tej pani zadzwoniła do domu, by powiedzieć, że ich tata znajduje się na intensywnej terapii i mąż wyjaśnił jej wszystko, co się wydarzyło. Siostra ogromnie się ucieszyła, ponieważ ojciec, który był bliski śmierci, pragnął pojednać się ze wszystkimi swoimi dziećmi i ogromnie cierpiał, gdyż brakowało jeszcze tej jednej córki, która mieszkała w Sao Paulo. Kiedy ta przyjechała do miasta, została prędko zawieziona do szpitala. Jak wielka to była radość móc pojednać się ze swym ojcem przed jego śmiercią i móc przeżyć ten moment będąc w objęciach z nim, w pokoju serca. Wierzę, że ta pani jasno pojęła ten werset listu świętego Jana. Nie mogłaby żyć w światłości, nienawidząc swego ojca.
Kochani, człowiek jest powołany do życia w światłości, w Bogu. Bóg jest miłością, Bóg jest światłością, w Nim nie ma ciemności. My jesteśmy na Jego obraz i podobieństwo: jeśli staniemy przed Nim tacy, jacy jesteśmy, pozostaniemy sobą. Jeśli nie, jeśli uciekniemy przed Nim, będziemy żyć
w ciemności i utracimy naszą tożsamość.
Niestety, człowiek tak często jest w ciemności i nie widzi, że znajduje się
w rękach wroga, w ramionach zła. Grzech pierworodny zniszczył, czy też chciał zgasić światło dane ludziom przez Boga.
Adam i Ewa byli szczęśliwi w ogrodzie Eden i „rozmawiali” spokojnie z Bogiem. Doświadczali doskonałej relacji między sobą obojgiem i Ojcem Niebieskim, ale pycha to przezwyciężyła. Ojciec podziału zasiał wątpliwości w obojgu, by postawić ich przeciw Stworzycielowi i wkrótce sami spostrzegli, że byli nadzy. Jednakże nie powinniśmy rozpatrywać wyrażenia „nadzy” w sensie fizycznym. Biblia chce powiedzieć nam, że stracili oni swoją tożsamość i sens życia. Byli
w światłości, ale weszli w ciemność. Wszystko zamieniło się w podział,
w antagonizm, w górowanie jednego nad drugim. Stary Testament ukazuje konsekwencję tej rozłąki i ciemności. Adam i Ewa wydali na świat Kaina i Abla. Pierworodny w zazdrości zabija brata. Moglibyśmy powiedzieć, że przed przyjściem Chrystusa ludzkość przez grzech wkroczyła w ciemność, a przez ciemność ludźmi zawładnęły podział, nienawiść, wrogość, przemoc i śmierć,
i naznaczyły ich relacje. W Starym Testamencie czytamy, jak Bóg wyraża swe oburzenie: nie jest słuszną rzeczą odmawiać czci ubogiemu, ale mądremu,
i nie godzi się szanować człowieka grzesznego (Syr. 10, 26).
Kto twierdzi, że żyje w światłości, a nienawidzi brata swego, dotąd jeszcze jest w ciemności (1 J 2, 9).
Jezus przyszedł, by uwolnić nas od zła, zniszczyć dzieła diabła, oświecić nasz umysł i odnowić nasze serce, byśmy na powrót stali się „na obraz
i podobieństwo Boga”. Być obrazem Boga oznacza żyć z ludźmi relacją trynitarną, miłością wzajemną. Żyjąc tak, żyjemy w światłości i wszystko staje się klarowne i jasne. Wizja życia zyskuje nowy sens i wszystko się wyjaśnia, bowiem kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości (1J 2, 10).
W obecnych czasach również doświadczamy tego, że kiedy nie kochamy brata, to ciemności panują nad światem. Wystarczy zajrzeć do gazet: wojny, aborcje (ponad miliard od lat 70.), terroryzm, różnego rodzaju przemoc, prostytucja, eutanazja, itd. Obraz Szwecji, gdzie eutanazja została przyjęta, gdzie
w szpitalach nie ma więcej miejsc, ponieważ ludzie chcą się zabić, gdyż nie mogą dłużej już znieść tego życia. To jest straszne, można by powiedzieć,
że nie ma nadziei!
W żadnym razie! W naszym wnętrzu jest ta tęsknota, to pragnienie, co tętni
i każe wrócić do Bożego światła. Człowiek nie zazna pokoju, nim nie odnajdzie tego pokoju wewnętrznego, światła Bożego, które przychodzi przez miłość do braci.
Zawsze otwierałem usta ze zdziwienia czytając, jak Jezus postępował
z apostołami, przede wszystkim podczas ostatniej wieczerzy, nim ustanowił Eucharystię. Były to ostatnie wspólne słowa i czynności z tymi, których najmocniej kochał, których wybrał, by byli Jego najintymniejszymi przyjaciółmi. A kogo miał przed sobą? Judasza Iskariotę, który już za moment wyda Go kapłanom, by Go zabić, Piotra, który za kilka godzin Go zdradzi, Jana i Jakuba, którzy w drodze do Jerozolimy prosili Go, by mogli usiąść u Jego boku, gdy zostanie królem, Tomasza, który nie uwierzy w zmartwychwstanie. Wszyscy oni uciekli w momencie, w którym Jezus najbardziej ich potrzebował. Możemy powiedzieć: totalna porażka! Jezus, pomimo tego, przemienił tamte ciemności w miłość, Światłość świata, Syn Ojca Niebieskiego ukląkł i umył im stopy, dając nam przykazanie: miłujcie się wzajemnie, jak Ja was umiłowałem.
Swoim życiem chciał powiedzieć nam, że drogą, by wyjść z ciemności, jest kochać aż do cierpienia, aż do końca, kochać dając życie swoim braciom.
Nie możemy uciekać przed tą prawdą!
Kto twierdzi, że żyje w światłości, a nienawidzi brata swego, dotąd jeszcze jest w ciemności. (1 J 2, 9)
Wierzę, że wszyscy chcą być w światłości. Kroki są realne i konkretne: kochać brata, przede wszystkim tego, którego najbardziej nienawidzę, i który najbardziej działa na mnie odpychająco. Kochać bez miary, wybierając tych, którzy są (na moje oko) „najgorsi”. Nie trzeba podawać przykładów, jedynie zajrzeć głęboko w siebie, i zapytać siebie: czy uciekam przed tymi, których nienawidzę, którzy są denerwujący lub chcą ukraść moją “moc”, którą już posiadłem? Miłość czyni mnie bliźnim tego, którego grzech sprawił, że patrzę na niego jak na wroga. Tak jak Jezus na Krzyżu modlił się, prosząc Ojca, by przebaczył tym, którzy zadawali Mu śmierć, oddając za nich swoje życie!
Jest jedyny wróg, który wprowadza podział i nieprzyjaźń między nami. Tam, gdzie brakuje miłości jest obecny i króluje on, „książę Ciemności”! Kiedy miłością zwyciężamy zło i podział, ciemności uciekają przed światłem, przebaczenie nas jednoczy, czyni przyjaciółmi, zwraca nam pierwotną komunię, która zawiera w sobie i zachwyca obecnością Jezusa, Światłością świata pośród nas: gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18, 20).
Nie kochać brata, to znaczy kroczyć w ciemności, a podążając tym wyborem ciemności, spadniemy w dół śmierci, bez nadziei. Nienawiść, to wir, który nas wciągnie w ciemności piekła, bezpowrotnie.
Chciałbym podać Matkę Teresę z Kalkuty za przykład: ona widziała
we wszystkich, w sposób szczególny w ubogich, Jezusa, Światłość świata, i im służyła. My mamy czynić to samo. Zacznij od swojego domu, bądź światłem dla grupy, w swoim kościele, w pracy, wobec twoich przyjaciół i nieprzyjaciół. Bądź pewien, ludzkość poszukuje światła, ale często żyje w smutku, ciemności
i nienawiści do innych. Ty, przeciwnie, możesz nieść światło dla wielu, kochając bez miary.
- Antonello Cadeddu
Założyciel Przymierza Miłosierdzia