Słowo na maj 2025 – Droga nawrócenia: wstać i ruszyć w drogę

DROGA NAWRÓCENIA: WSTAĆ I RUSZYĆ W DROGĘ

„Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.” (Łk 15,17–20a)

Wielu z nas na drodze swojego nawrócenia czuło się jak młodszy syn miłosiernego ojca: byliśmy zanurzeni w świecie nędzy, chcący zaspokoić swój głód strąkami dla świń, czyli tym, co nie jest przeznaczone dla nas. I tak działo się aż do pewnego określonego momentu, w którym zetknęliśmy się z miłością Boga i w końcu opamiętaliśmy się, postanawiając wrócić do domu Ojca.

Doświadczenie powrotu do domu Ojca może być udziałem tylko tych, którzy, jak syn marnotrawny, w pewnym momencie swojego życia rozpoznają, że są daleko od Boga. Do tego potrzeba opamiętać się, obudzić do życia, aby zdać sobie sprawę, że znajduję się pośród nieczystości, w oddaleniu od domu i od Ojca, który bardzo mnie kocha.

Tamten młody człowiek wydał na rozrzutne życie wszystko, co miał, nawet swoją godność. Nie było już niczego, co identyfikowało go jako syna jego ojca: żadnej cechy charakterystycznej, żadnych oznak synostwa. W tamtym momencie przyjąłby cokolwiek, co pozwoliłoby mu przeżyć. My też jesteśmy gotowi przyjąć cokolwiek, co pozwoliłoby nam jeszcze trochę utrzymać się na powierzchni, jeszcze trochę skorzystać z życia, lecz nie zauważamy, że stopniowo przestajemy żyć i z każdy krokiem zmierzamy coraz bardziej w kierunku autodestrukcji.

Jednak nie wystarczy rozpoznać swoje położenie, trzeba działać. Syn marnotrawny powodowany głodem przypomina sobie, że w domu jego ojca wszyscy mają pod dostatkiem chleba, podczas gdy on nie może jeść nawet strąków, którymi żywią się świnie. Na pewien czas chłopak całkowicie zatracił poczucie synostwa, do tego stopnia, że zgodził się, by traktowano go jak świnię, ale nawet to nie było mu dane. „Zastanowić się” oznacza przypomnieć sobie swoją najgłębszą tożsamość: Jestem dzieckiem! Mam Ojca! Dopiero przypomniawszy sobie tę prawdę, syn może na nowo odczuć Ojca, który wciąż go przyzywa i kocha, a przez to znaleźć w sobie odwagę, by wstać i wrócić.

„Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.” (Łk 15,17–20a)

Decyzja powrotu do domu Ojca, powrotu do życia zgodnego ze swoją synowską tożsamością, nie jest czymś prostym. Czasami będą dręczyć nas głosy nakłaniające wciąż na nowo do rozwiązłości, próżnej chwały, dążenia do „sukcesu i sławy”, które na taki czy inny sposób świat nam oferuje. Innym razem staniemy oko w oko z naszymi słabościami i bardzo możliwe, że pojawi się w nas ryzyko zniechęcenia, gdyż poczujemy się niezdolni lub zbyt słabi, by iść dalej. Tak jak młodzieniec z przypowieści, „odjechaliśmy w dalekie strony”, obce, a teraz czeka nas długa droga powrotu.

Możemy powiedzieć, że nawrócenie dokonuje się w procesie powracania, w drodze. Wybór powrotu do domu ojca w obliczu głodu był decyzją względnie łatwą; prawdziwą trudnością był wybór podejmowany na nowo z każdym krokiem: by wytrwać w drodze, zmagając się z palącym słońcem, kamieniami na drodze i dojmującym zmęczeniem. Tak też i nasze nawrócenie powinno być stałe, codzienne, ponieważ każdego dnia przyjdzie nam toczyć walki i płacić określoną cenę za naszą wytrwałość.

Przez całą drogę będziemy musieli zmagać się z niebezpieczeństwem zagubienia powodu, dla którego w nią wyruszyliśmy. A powód zawsze będzie ten sam: „Jestem dzieckiem!”. Jeśli zapomnę o mojej tożsamości dziecka, być może nadal będę kontynuował podróż, lecz jedynie dla nędznej perspektywy bycia przyjętym jako najemnik, którego można w każdej chwili zrugać, ukarać albo zwolnić; powrócę do Boga pod groźbą możliwej kary, na jaką zasłużyłem, i będę pracować dla Niego, ale jako niewolnik, który w swej nędzy wykluczył się spośród grona Jego dzieci.

Lecz wszystko to byłoby za mało, ponieważ jest miejsce przy stole, jest miejsce w ramionach Ojca, miejsce zarezerwowane dla nas, Jego dzieci, i powrót do ojcowskiego domu musi być uwieńczony powrotem do właściwej nam, synowskiej godności. Jestem dzieckiem, dzieckiem ukochanym i wyczekiwanym przez Ojca!

„Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.” (Łk 15,17–20a)

Nie oszukujmy samych siebie, wypowiadając piękne słowa o bezwarunkowym miłosierdziu Boga, a jednocześnie czując, jakoby nasza wina była o wiele większa niż Jego łaska! Ileż to razy czujemy się zbyt grzeszni, by dostąpić przebaczenia, i niegodni miłości Boga? Jak często byliśmy raczej gotowi przyjąć karę za nasze grzechy niż przebaczenie?

Jeden z braci z naszej fraterni opowiedział nam, w jak wymowny sposób doświadczył miłosierdzia Bożego, i dziś chcemy podzielić się tym z wami, by móc rozważyć i unaocznić trudności, jakie mamy z przyjęciem Bożego miłosierdzia: „Pamiętam, jak pewnego dnia przystępowałem do spowiedzi i kiedy, modląc się, podszedłem do kapłana pogrążony w cierpieniu z powodu moich grzechów, wyrzuciłem tam z siebie wszystkie moje błędy i żale. Pod koniec spowiedzi ksiądz nie zadał mi żadnej pokuty, więc od razu szybko zapytałem, co mam zrobić. Jego słowa były proste: «Przyjmij miłosierdzie Boże i idź w pokoju». Byłem przygotowany na to, żeby w jakiś sposób «zapłacić» za otrzymane przebaczenie, ale nie byłem gotowy na to, by przyjąć całą darmowość miłości Boga, a jeszcze mniej, by przyjąć przytulenie Ojca, który przyjmował mnie bez zastrzeżeń”.

Musimy wyjść i udać się na spotkanie Ojca. Porzucić paszę dla świń i zająć nasze miejsce synów i córek; musimy być gotowi powrócić do domu i ufać, że tym, który czeka tam, by nas przyjąć, jest nasz Abba, Tatuś.

Niech Bóg, nasz Ojciec, błogosławi nam w drodze powrotne do domu!

Fraternia ks. Cícera

 

Propozycja życia słowem na miesiąc:

  • Przyjrzeć się swojej relacji z Bogiem: czy zachowuję się jak syn, czy jak służący?
  • Zrobić rzetelny racunek sumienia i przystąpić do sakramentu pokuty i pojednania.