„Gdy [Barnaba] przybył i zobaczył działanie łaski Bożej, ucieszył się (…). Udał się też do Tarsu, aby odszukać Szawła” (Dz 11,23.25)
Wszyscy znamy historię świętego Pawła i rolę, jaką u zarania chrześcijaństwa odegrał w ewangelizacji świata. Ale niewielu wie, że nie byłoby Pawła z Tarsu bez posługi świętego Barnaby. To on zaufał świeżo nawróconemu Szawłowi, który znany był jako prześladowca wyznawców Jezusa, przez co wszyscy się go bali. „Dopiero Barnaba przygarnął go i zaprowadził do Apostołów” (Dz 9, 27).
To również Barnaba odnalazł Pawła ponownie w Tarsie i zabrał ze sobą na misję w Antiochii, ponieważ jego obecność wzbudzała konflikty i wywoływała groźby śmierci ze strony żydów w Jerozolimie. W Antiochii Barnaba i Paweł przez rok ewangelizowali i formowali uczniów; wówczas też uczniowie po raz pierwszy zostali nazwani chrześcijanami (por. Dz 11,20nn.). Była to pierwsza z serii bardzo płodnych podróży misyjnych, w czasie których święty Paweł dotarł „aż po krańce ziemi” (por. Dz 13,47).
Kim był Barnaba? Pojawia się po raz pierwszy na początku Dziejów Apostolskich, w rozdziale czwartym. Wiemy, że miał na imię Józef („ten, który powiększa rodzinę Boga”), a Apostołowie nazwali go Barnabas („syn pocieszenia”). Wiemy też, że był lewitą (z klasy kapłańskiej), że urodził się na Cyprze i z ogromną hojnością przekazał swoje dobra wspólnocie chrześcijan.
To on, posłany do Antiochii, pośród świeżo nawróconych Greków „ujrzał łaskę Boga i bardzo się ucieszył”. Dostrzegał pozytywy i przypominał uczniom, aby nie zagubili się w pustych dyskusjach, ale by szukali tego, co najważniejsze: „zachęcał wszystkich, aby całym sercem wytrwali przy Panu, był bowiem człowiekiem dobrym i pełnym Ducha Świętego i wiary” (Dz 11,23-24). Barnaba potrafił zobaczyć dobro, kontemplować łaskę Boga, cenić dary każdego człowieka, dawać dobra i siebie z hojnością, z nikogo nie rezygnować, wierzyć w dobroć ludzkiego serca, i dlatego Bóg obdarzył go czcią. Znaczące jest, że kiedy Paweł, rozczarowany z powodu Marka, chciał się od niego odłączyć, Barnaba zaufał również Markowi i go nie opuścił, podobnie jak wcześniej nie zostawił też Pawła (por. Dz 15,39-40).
Pod koniec swego pielgrzymowania Paweł ostatecznie przyznał rację Barnabie i poprosił, by przyprowadzono mu Marka do Rzymu, tłumacząc: „jest mi bowiem przydatny do posługiwania” (2 Tm 4,11).
„Gdy [Barnaba] przybył i zobaczył działanie łaski Bożej, ucieszył się (…). Udał się też do Tarsu, aby odszukać Szawła” (Dz 11,23.25)
Aby mógł pojawić się święty Paweł, Bóg potrzebował świętego Barnaby – „człowieka, który powiększa rodzinę Boga”, „syna pocieszenia”, który potrafi dostrzec dobro i kontemplować dzieło Boże nawet pośród problemów, człowieka, który nie rezygnuje z braci, nawet tych o bardzo trudnym charakterze (jak święty Paweł) albo tych najsłabszych (jak Marek).
Barnaba to ten, który szuka odrzuconego syna, bo wierzy w dobro każdego z braci i w działanie Ducha Świętego w sercu człowieka.
Wiele lat temu wraz z moimi braćmi uwierzyłem, że Pan może przemienić serce mojego ojca, człowieka oddalonego od Kościoła, który nie akceptował mojego powołania i z którym miałem trudną relację… I Miłosierdzie Pana przemieniło go w wielkiego ewangelizatora. Stał się diakonem znanym w całym Kościele mojego rodzinnego miasta, Cagliari we Włoszech.
Pewnego dnia jeden z członków Ruchu opowiedział mi o swoim proboszczu. Wówczas był to ksiądz wrogo nastawiony do Odnowy i innych Ruchów, który wiódł życie niespójne, sprzeczne i miał trudny charakter. Spytałem tego brata: „a co ty zrobiłeś dla niego? Nie widzisz, że to zraniony człowiek, który potrzebuje akceptacji, miłości i miłosierdzia?”. Tak zaczęła się droga w przeciwnym kierunku. Zrozumiał, że nie chodziło o to, co złego proboszcz robił wiernym, ale o to, jakie dobro on i inni wierni mogli dać temu kapłanowi. Ostatecznie ksiądz nawrócił się, jakiś czas potem zachorował, otworzył serce na Miłosierdzie i umarł w świętości.
A zatem jak żyć tym Słowem?
Być Barnabą („synem pocieszenia”) dla tego, kto uważa, że jest niezdolny, kto czuje się słaby lub wykluczony. Byłoby wspaniale, gdybyśmy zakończyli ten miesiąc z sercem pełnym radości z powodu powrotu synów, których nieświadomie wykluczyliśmy z naszego życia, bo mają tak zwany trudny charakter.
Zatrzymajmy się, by sprawdzić, czy nie straciliśmy kogoś po drodze albo czy z kogoś nie zrezygnowaliśmy. Powróćmy „do Tarsu”, aby zabrać ze sobą tego „Pawła”, który poprzez nasze kontemplujące łaskę Boga spojrzenie będzie mógł narodzić się na nowo.
Niech Pan udzieli nam tej radości! Błogosławię cię!
ojciec João Henrique
założyciel wspólnoty Przymierze Miłosierdzia