Słowo na wrzesień 2024

„Duch mnie namaścił […] abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18–19)

Drodzy Bracia i Siostry, w przyszłym roku Przymierze Miłosierdzia będzie świętować 25 lat swojej misji! Będzie to dla nas „rok łaski od Pana”, który chcemy przeżywać i ogłaszać jako rodzina, z sercem przepełnionym wdzięcznością, radością, braterstwem, przebaczeniem i miłosierdziem.

W czasie przygotowań do tego wielkiego święta warto rozważyć biblijny sens „roku łaski od Pana”.

Pierwszy kontekst biblijny, jaki możemy przytoczyć odnośnie do terminu „rok łaski od Pana”, to rok jubileuszowy ustanowiony przez Boga za pośrednictwem Mojżesza, czego zapis znajdujemy w Księdze Kapłańskiej (Kpł 25,8–55), gdzie Pan, wśród wielu innych nakazów, ustanowił, że co siedem lat ziemia powinna odpocząć – był to rok szabatowy dla ziemi. Co pięćdziesiąt lat przypadał rok jubileuszowy, kiedy nie należało ani siać, ani żąć; wszystkie grunty przechodziły w posiadanie ich pierwotnych właścicieli; niewolnicy wracali do swoich rodzin, a wszystkie długi umarzano. Był to dla Izraela czas wielkiego święta i przemian społecznych; czas bardzo konkretnej, namacalnej odnowy ekonomicznej i społecznej, potężne przypomnienie o miłosierdziu i opatrzności Boga.

W sensie metaforycznym „rok łaski od Pana” oznacza czas łaski w sensie duchowym oraz czas wyzwolenia. Kiedy Jezus wygłosił te słowa w Nazarecie (zob. Łk 4,18), ogłaszał początek nowego czasu, nowej ery zbawienia, nadziei, przebaczenia, uzdrowienia i odnowy duchowej.

Jako wspólnota możemy uznać to 25-lecie za nasz „czas łaski”, czas szczególny, poświęcony coraz gruntowniejszej wewnętrznej przemianie. Bóg wzywa nas, byśmy wyszli na spotkanie Jego miłosierdzia, z radością i wdzięcznością przyjęli Jego przebaczenie i przygotowali się na głęboką odnowę ducha.

„Duch mnie namaścił […] abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18–19)

Wykorzystajmy te miesiące oczekiwania, podejmując refleksję nad tym, jak możemy przeżywać, umacniać w nas i wspomagać wzrost w wymiarze ludzkim i duchowym, tak osobiście, jak i wspólnotowo.

Jest tak wiele środków, jakie Pan nam w tym celu przekazuje, lecz moim pragnieniem jest szczególnie wyakcentować wartość JEDNOŚCI, ponieważ to ona czyni z nas „wspólnotę chrześcijańską”, jak zaznaczają nasi założyciele w swoim Liście-Testamencie: „Jedność między wszystkimi członkami poszczególnych fraterni oraz między wszystkimi kręgami Dzieła, o którą czynnie i nieustannie zabiegamy jako o owoc wzajemnej miłości, niech czyni z nas prawdziwą wspólnotę chrześcijańską: „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne” (Dz 4,32). Bez tej jedności żadne działanie apostolskie nie będzie miało sensu. Wręcz przeciwnie, tylko żywa obecność Pana pośród nas może promieniować zbawieniem i dotrzeć do wszystkich, czyniąc z nas świątynię Boga” (List-Testament, §15).

Jest więc jasne, ze życie braterskie to jeden z filarów naszego charyzmatu, naszego powołania i naszej misji. Każdy członek Przymierza jest wezwany do budowania jedności, która nie jest czymś abstrakcyjnym, lecz bardzo konkretną wartością, którą można zobaczyć, dotknąć, poczuć… i która staje się skrzydłami Bożego miłosierdzia. Ojciec João Henrique [o.Enrico – przyp.tłum.] napisał do nas w liście komunii: „Wierzę w siłę jedności, wiem, że doświadczenia dzielone z innymi pozostają wciąż żywe i że komunia między braćmi łączy nas z boską komunią i czyni z nas «żywe tabernakula» Jego obecności”.

Lecz jedność nie rodzi się i nie wzrasta sama niczym kwiaty na polu. Trzeba ją budować, ochraniać i podtrzymywać, bez negocjacji i uzgadniania z własnymi interesami, ponieważ tym, co nas łączy, nie jest żadna ideologia, władza czy filozofia, lecz sam Chrystus, miłosierne oblicze Boga.

Tylko wtedy, gdy będziemy trwać w jedności z braćmi ze wszystkich kręgów Ruchu i gdy będziemy żyć ewangelią, którą głosimy, nasza ewangelizacja będzie wiarygodna i wyda owoce. Z tego względu w „roku łaski od Pana” powinniśmy powrócić do „pierwotnej miłości”, wrócić do Boga, ale przez brata, ponieważ „kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4,20). Powinniśmy spoglądać wzrokiem „przepełnionym miłością” na każdego brata ze wspólnoty, bo właśnie tak Bóg patrzy na nas, i poszukiwać (jako dobrzy pasterze) przede wszystkim tych, którzy potrzebują wyzwolić się spod naszych osądów, naszej obojętności i egoizmu, uwolnić od łatek, jakie im przypięliśmy lub od fałszywych obrazów, jakie mają o sobie samych, o braciach i o samym Bogu. Tylko uwolnieni od tych ciężarów bracia zdołają zerwać krępujące ich łańcuchy i wyjść ze swoich własnych „grobów”, żeby żyć pięknem miłości i miłosierdzia.

Być może są obok nas bracia, którzy potrzebują odzyskać wzrok, ponieważ nie potrafią dostrzegać ważnych prawd dotyczących innych ludzi, siebie samych lub wydarzeń z życia. Być może są też inni, stłamszeni swoimi grzechami, przeszłością, której ciężar wciąż na sobie czują, lub przytłoczeni naszą miłością, która w żaden sposób nie jest darmowa, a na którą nie są w stanie odpowiedzieć. Być może codziennie przechodzimy obok złamanych serc, których bicia już nie jesteśmy w stanie usłyszeć, ponieważ biegamy wokół naszych zobowiązań ewangelizacyjnych, nauki, koordynacji, spraw rodzinnych, a w tym czasie nasi poranieni bracia czekają, aż ktoś ich podniesie i pokocha, tak jak człowiek napadnięty przez zbójców, który był pozostawiony sam sobie aż do pojawienia się dobrego Samarytanina (zob. Łk 10,25–37).

„Duch mnie namaścił […] abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18–19)

My, którzy zostaliśmy powołani, by być kanałami miłosierdzia Bożego, możemy sprawiać, by ta łaska płynęła ku światu, jedynie wtedy, gdy wpierw sami nią żyjemy. A żeby tak się stało, musimy codziennie odnawiać nasze „tak” dla Boga, dla brata, dla życia! Nigdy nie możemy zapominać, że Miłosierdzie jest ściśle związane z Bożym przebaczeniem, które nieustannie nas odradza, przemienia i przywraca nam godność dzieci Bożych. Dlatego rok łaski od Pana nie może być tym, czym jest, bez pogłębionego rachunku sumienia, który skonfrontuje nas z naszą nędzą, naszymi większymi i mniejszymi błędami, naszą słabością w przeżywaniu naszego cudownego charyzmatu… A łaska Pana znajduje się właśnie w tym: w uświadomieniu sobie, kim naprawdę jesteśmy, w rozpoczynaniu od nowa jako nowe stworzenia, w przyjmowaniu przebaczenia z ufnością i radością dzieci – dzieci miłosiernego Ojca.

Po przebyciu tej drogi będziemy mogli być nie tylko kanałami, lecz mostami miłosierdzia między niebem i ziemią, mostami łączącymi różne historie życia, mostami przerzuconymi pomiędzy biedą jednych i bogactwem drugich, mostami między ranami i Lekarzem.

Bycie mostem miłosierdzia jest częścią naszego charyzmatu, przede wszystkim jako most między ubogimi i bogatymi (materialnie i duchowo), między centrum i peryferiami, między Kościołem a innymi kościołami… [zob. Statuty i Konstytucje, §12].

Gdy zastanowimy się nad tym, czym jest most, zobaczymy symbol połączenia, przezwyciężania przeciwności, symbol jedności. W kontekście biblijnym mosty można interpretować jako symbole łączności między Bogiem a ludźmi, ale także pomiędzy poszczególnymi osobami. Unaoczniają możliwość przezwyciężania przeszkód i dojścia do pojednania. Most jest też narzędziem przełamania pustki, bo zasadniczo przestrzeń pod mostem wypełniona jest pustką aż do samej powierzchni ziemi czy wody znajdującej się pod spodem. Gdyby nikt nie budował mostów, każdy kto musiałby przejść nad przepaścią, osunąłby się w nią i zginął w bezdennej pustce swojej samotności, swoich problemów, depresji, nieufności…

„Duch mnie namaścił […] abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18–19)

Możemy zaświadczyć o wielu doświadczeniach braci i sióstr, którzy spotkali się na „moście miłosierdzia” i po tym spotkaniu odmienili swoje życie. Szczególnie poruszające i mocne świadectwo przekazały nam dwie misjonarki, które przebywały z misją w Kigali, w Rwandzie, tam gdzie doszło do konfliktu między dwiema grupami etnicznymi, Hutu i Tutsi.

Ksiądz, który gościł naszą wspólnotę, opowiedział im, że do jego parafii uczęszczają obie grupy: grupa ofiar ludobójstwa, osoby, które straciły swoich najbliższych oraz doświadczyły niewyobrażalnego cierpienia i przemocy, czego skutki do dziś na nich ciążą; oraz grupa oprawców, tych którzy mordowali i torturowali członków drugiej grupy etnicznej. Wielu z tych ostatnich trafiło do więzienia i niektórzy z nich tam się nawrócili, okazali skruchę. Teraz stopniowo są wypuszczani na wolność i wracają do rodzinnych wiosek, gdzie jednak harmonijne współżycie jest bardzo trudne. Ten ksiądz nosił w sobie pragnienie, by obie grupy spotkały się i doświadczyły łaski pojednania. Czuł, że Przymierze Miłosierdzia ma charyzmat, który może pomóc w postawieniu pierwszych kroków na drodze do pojednania i tak po raz pierwszy członkowie grup  Hutu i Tutsi mieli przeżyć wspólny dzień skupienia.

Misjonarki zaplanowały na ten dzień moment dzielenia, modlitwy i adoracji eucharystycznej. Moment adoracji zmienił się w modlitwę przebaczenia i był czasem prawdziwej Pięćdziesiątnicy. Jedna z kobiet stanęła twarzą w twarz z zabójcą swojej rodziny, który także i ją usiłował wówczas zabić. Człowiek ów w tamtym właśnie momencie okazał skruchę, a ona na głos wyraziła swoje przebaczenie, mówiąc: „Dziś ty, okazując żal, otrzymałeś Boże przebaczenie i gdybyś teraz umarł, poszedłbyś do nieba; ale ja, nawet będąc ofiarą, jeśli nie dam ci mojego przebaczenia, nie będę godna nieba”. Wtedy się objęli i płakali razem, tymi łzami lecząc nawzajem swoje rany.

I tak wszyscy zaczęli prosić o przebaczenie i przebaczać, Miłosierdzie zawładnęło sercami wszystkich tam obecnych, a Przymierze stało się mostem, który zjednoczył historie ich życia, mostem, który umożliwił pojednanie, przyczynił się do uzdrowienia ran, pocieszenia serc i przezwyciężenia śmierci!

W jednym ze swoich listów komunii [list komunii – list, który członkowie Wspólnoty Życia mogą napisać do Rady lub Prezydium, dzieląc się swoim sercem i świadectwem, w celu budowania jedności i trwania w komunii – przyp. red.], dotyczącym braterstwa, o. João Henrique zaproponował konkretny sposób przeżywania Miłosierdzia i pragnę na nowo go przywołać, przekazując jako ćwiczenie przygotowujące nas na „czas łaski od Pana”.

Każdy z nas na swojej drodze braterstwa we wspólnocie doświadczył zarówno łask, jak i zranień. Dlatego też:

  • Rozważ swoją historię, uwielbiaj Boga we wszystkim, co się stało. Zobacz, jak możesz wykorzystać nawet te najboleśniejsze momenty tak, aby służyły wzrostowi; jak przemienić je w czynne miłosierdzie, współczucie i uczynić tę ranę źródłem łaski.
  • Podejdź do kogoś, od kogo doznałeś krzywdy w życiu wspólnotowym i poproś Ducha Świętego o „kreatywną mądrość”, aby „nieść miłość tam, gdzie nie ma miłości”, a w ten sposób zobaczysz, jak Miłość zatriumfuje w twoim życiu i w życiu twoich braci.
  • Niech twoje serce będzie zawsze, w każdych okolicznościach, miejscem świętowania i przebaczania, źródłem łaski i błogosławieństwa dla wszystkich!

To właśnie dziś jest czas, w którym każdy może doświadczyć Miłości, która przyjmuje nas takich, jakimi jesteśmy, która pierwsza nas ukochała, która przebacza nam siedemdziesiąt i siedem razy.

Niech Pan rozpromieni swe oblicze nad tobą i niech obdarzy cię pokojem!

Maria Antonia