„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28).
Brama Końska, o której mówi nam Nehemiasz (Ne3, 28-29) była bramą, przez którą konie wchodziły do miasta oraz z niego wychodziły, aby rozładować towary lub wyruszyć na wojnę. Jej symbolika pozwala nam ocenić przynajmniej trzy postawy z naszego życia.
- Potrafić „umieścić w Chrystusie ciężar naszego brzemienia”.
Ile razy chodzimy przytłoczeni tyloma zmartwieniami? Trzeba jasno powiedzieć, że wejście do miasta Boga oznacza rozładowanie „ciężaru naszego brzemienia”, w postawie wiary i zaufania Temu, który chce dać nam pokrzepienie.
Chrześcijanin musi pamiętać, że w życiu duchowym priorytetem nie jest bycie silnym, ale bycie z Tym, który jest silny. Jeśli zrobimy to, co możliwe, On uczyni to, co niemożliwe, tak jak w Kanie Galilejskiej, zamieniając wodę w wino (J 2, 1nn)
On nas uczy, poprzez Świętą Faustynę, tajemnicy otrzymania łaski i miłosierdzia z „naczyniem” prostej ufności: „Jezu, ufam Tobie!”
Kiedy Pan zaprasza nas, abyśmy nie martwili się o jedzenie, ubranie, picie, dzień jutrzejszy, mówi nam, jak to zrobić: „Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane”(Mt 6, 33) i czym jest Królestwo Boże, jeśli nie Jego żywą Obecnością pośród nas?
Zawsze pamiętam młodego kapłana z naszej ziemi, który niedoświadczony walczył z osobą opętaną podczas egzorcyzmów, aż upadł wyczerpany. Potem, przezwyciężony przez zmęczenie, zawołał: „Panie, nie mogę więcej, pomóż, przyjdź nam z pomocą!” I w tym momencie opętany został uwolniony.
- Potrafić dbać oraz trenować do walki
Ta brama była miejscem, gdzie dbano o konie i trenowano je do walki, stamtąd wychodziły na wojnę.
Każdy z nas ma obowiązek dbać o naszego konia, o nasze ciało jako świątynię Ducha Świętego (por. 1Kor 6, 19). Miłowanie siebie jest warunkiem miłowania innych. Tylko ten, kto odkryje, że jego życie jest „darem”, może z radością ofiarować się innym!
Opieka nad własnym ciałem i zdrowiem jest gestem wdzięczności wobec Stwórcy i miłości do tych, których spotykamy i którzy są nam powierzani.
Z drugiej strony wiemy, że istnieje nieuporządkowana miłość do siebie, „miłość do siebie przeciwko sobie”: acedia „jest smutkiem, niezadowoleniem, odrętwieniem umysłu, taką przewrotnością ducha, który oddala wolę od czynienia czy rozpoczynania czegoś dobrego.
Naprawdę musimy „stanąć na czele własnego domu, żeby troszczyć się o Kościół Boży” (1Tm3, 5), zaczynając od „stawania na czele” naszych ciał, opanowania instynktów i namiętności, które poruszają wojnę przeciwko nam samym i przeciw Bogu. W tym sensie Słowo zaprasza nas: „Nie bądźcie bez rozumu niczym koń i muł: tylko wędzidłem i uzdą można je okiełznać” (Ps 32,9).
- Nie zapominać o osiołku
Wśród zwierząt jucznych, które przechodziły przez tę bramę, były także osły. I to nie przez przypadek! W Biblii, kiedy prorocy milczą, osły prorokują (Lb 22, 21-23. 30). Gdy lud Izraela nie rozpoznaje swego Pana, rozpoznają Go wół i osioł (por. Iz 1,3).
„Zaufaj Mu: On sam będzie działał” (Ps 37, 5), ponieważ zgodnie z logiką ewangeliczną Pan nie wybiera zdolnych, ale uzdalnia wybranych (1Kor 1, 26nn).
Tak było z Świętym Janem Maria Vianey, Proboszczem z Ars, który pomimo swoich starań nie był w stanie mieć dobrych wyników w nauce. Niektórzy z nauczycieli teologii twierdzili, że trudno byłoby go wyświęcić, ponieważ był „osłem”. Wtedy on odpowiedział z mądrością świętych: „Jestem osłem, to prawda! Ale jeśli Samson mógł zwyciężyć Filistynów szczęką osła, to o ile więcej Pan może zrobić z całym osłem!”
Nie zapominaj: kiedy brakuje koni, Bóg używa osłów!
Miej odwagę!
Niech Bóg ci błogosławi!
João Henrique