Słowo na Październik 2014

“I skłoniwszy głowę oddał ducha.” (J 19,30)

Patrzymy i kontemplujemy Ewangelię w momencie, w którym Jezus oddaje nam Swojego Ducha. On w ciągu trzech lat Swojego głoszenia Słowa przygotowywał apostołów, aby ostatecznie w dniu Pięćdziesiątnicy otrzymali Ducha, i dzisiaj chce przygotować również nas! W kontemplacji i przeżywaniu tego momentu widzimy jak możemy prosić i żyć nieustannie w Duchu. Będziemy analizować to w czterech Ewangeliach…

U Mateusza czytamy: “A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha.” (Mt 27,50). U Marka widzimy: “Lecz Jezus zawołał donośnym głosem i oddał ducha.” (Mk 15, 37). U Łukasza słyszymy: “Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha.” (Łk 23, 46). I w końcu u Jana: „A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha.” (J 19,30).

Na początek możemy kontemplować zdanie Jezusa, gdzie mówi, że wszystko się wykonało. Czas Jezusa na ziemi kończył się. Wcielenie drugiej osoby Trójcy Świętej dokonało się i Jezus, na ziemi, jako osoba ludzka, zrealizował już wszystko. Teraz mężczyźni i kobiety mają zrozumienie wszystkiego, bo Jezus ich uwolnił ze zniewolenia, ze ślepoty i głuchoty, otwierając bramy nieba. Poprzez Jezusa zaczyna się inny czas, czas Ducha. Czas ukazania się trzeciej osoby Trójcy Świętej. Jezusa daje nam to, co obiecał: Swojego Ducha!

Poprzez kairos wszystko skupia się i wyjaśnia, nasze życie nabiera sensu i wszystko staje się światłem, a ciemności znikają. To jak złapać aparat fotograficzny i wyregulować obiektyw, ustawiając ostrość na jednym szczególe, a nie na rzeczach wokół, które są mniej ważne. Ten szczegół jest tutaj, to Jezus przybity do Krzyża! Najbardziej bolesny moment dla Jezusa. On stracił wszystko, dochodząc do poczucia bycia oddalonym od Ojca.

Tutaj znajduje się klucz, aby odkryć, kontemplować i żyć darem Ducha. Kilka chwil wcześniej Jezus powiedział, że pragnie (por. J 19,28), to było pragnienie, które czuł do ludzkości, ponieważ ludzie nie żyli więcej w Duchu i byli zanurzeni w grzechu, w ciemnościach, w złu. Demon dominował nad stworzeniem ludzkim. Jezus wziął na siebie naszą słabość, samotność, grzech, chorobę, opuszczenie, zdradę, oszczerstwo, odrzucenie, sieroctwo, pychę, egoizm… Wszystko było w Nim, dlatego krzyczy: „pragnę”. To jest pragnienie ludzkości ateistycznej, bez Boga. On pije gorzki ocet życia ludzkiego.

Jest niezbędnym, podkreślić w tym momencie, że jak wierzymy, Jezus jest prawdziwym człowiekiem i prawdziwym Bogiem. Zatem, On pije ocet ludzkości również jako prawdziwy Bóg. Dwie natury nigdy nie były oddzielone w Jezusie. To jest tajemnica! Również Jezus, który jest Bogiem, przeżywa nasze pragnienie, żyje naszym octem codzienności.

“I skłoniwszy głowę oddał ducha.” (J 19,30)

Trzy Ewangelie mówią nam, że Jezus wołał, i możemy zobaczyć w Nim wołanie ludzkości, która szuka Życia, światła. W Jezusie dokonuje się Krzyk, jak krzyk kobiety podczas porodu, kiedy cierpi, ale wie, że wyda na świat nowe stworzenie. To jest Wieczny krzyk! “Krzyk” Miłości Trójcy staje się obecny na Ziemi, w ludzkości. To również krzyk ludzkości, która zagubiona, szuka Ukochanego, którego nie może znaleźć. To krzyk zdesperowanego, który żyje w egoizmie i wewnątrz siebie odnajduje jedynie pustkę, próżność, smutek. Ale to uwalniający krzyk Jezusa, On przyjmuje te bóle i przemienia wszystko w Miłość, krzyczy pragnienie miłości Boga i spotyka Go w “wykonało się”.

To krzyk miłości Ojca i Syna! Krzyk wieczny, który jest miłością i jest Trzecią Osobą boską. Syn umiera, skłania głowę, oddaje się wiecznemu Ojcu. To krzyk Boga, który od czasu grzechu pierworodnego woła poszukując człowieka: „gdzie jesteś?” (por. Rdz 3,9). To miłość zranionego Ojca, który szuka syna marnotrawnego (por. Łk 11, 15nn). To krzyk Boga Ojca, który wie, że bez Jego Ducha ludzkość nie żyje, ale tkwi w pysze, chcąc żyć bez Niego. Wszystko jest Krzykiem! Krzykiem Miłości! W tym krzyku Jezus oddaje dla nas Swojego Ducha!

“I skłoniwszy głowę oddał ducha.” (J 19,30)

Aby zrozumieć ten krzyk, który jest wolą Boga Ojca, musimy krzyczeć jak Jezus. To poprzez śmierć Jezusa, Duch Święty przyszedł, a nie kiedy ludzie śpiewali „Hosanna” Jezusowi (por. Mt 21, 9), ani też nie kiedy On dokonywał cudów albo był chwalony przez apostołów. To na Krzyżu, w momencie śmierci, kiedy On jednoczy niebo z ziemią swoim „tak”. W tej godzinie przychodzi Tchnienie, i dany jest nam Duch! Z tego powodu apostoł Jan w swojej Ewangelii dodaje natychmiast, że z jego boku popłynęła krew i woda (por. J 19,34). To w śmierci-życiu Jezusa dany jest nam Duch.

Mamy nieustanne pragnienie, by otrzymywać Ducha, czujemy, że bez Niego nic nie możemy uczynić. Wiele razy jednak, Duch wydaje się, że zniknął, nie czujemy Go, nie mamy doświadczeń mistycznych ani szczególnych wydarzeń, które mówią nam o Jego obecności. Żyjemy w ciszy. Dlaczego?

Gdy czytamy Ewangelie, odpowiedź staje się jasna. Aby prosić, żyć i dać Ducha mamy żyć jak Jezus, przeżyć to, co On przeżył, czyli przyjmować, kochać, akceptować, kontemplować Krzyż codzienności, którym mogą być choroby, porzucenie, cierpienia wewnętrzne, duchowe, materialne, fizyczne…Kiedy odrzucamy krzyże życia, wychodzimy z obecności Ducha. Kiedy nie przyjmujemy brata, który nas zdradza lub oczernia, Duch nie przychodzi. Potrzebuję żyć na Krzyżu, aby doświadczyć pragnienia, krzyczeć, kochając porzucenie. Jednym słowem, być ukrzyżowanym z Chrystusem, w Chrystusie i dla Chrystusa. Tylko tak Duch zstąpi na nas i Jezus powierzy nam Swoje tchnienie. Mamy zrozumieć, że to jest główna droga, która prowadzi nas do Ducha, do przeżycia każdego bólu jako daru Jezusa, kochania każdego cierpienia jako uczestnictwa w Jego cierpieniu, uczestnictwa w niepokojach każdego człowieka, picia octu życia, jak wypił go Jezus, przemieniając desperację w zawierzenie się woli Ojca z Nieba, przyjęcia własnej śmierci, fizycznej, psychologicznej i duchowej, tak jak ją przyjął Jezus.

Nieużytecznym staje się odmawianie wielu modlitw, powtarzanie aktów strzelistych, nowenn, odprawianie lub uczestnictwo w mszy, jeśli jako podstawy i źródła nie uczynimy tego, by stać się drugimi Chrystusami, przybitymi do Krzyża naszego życia, pijąc krew i wodę, która wypływa z boku Jezusa. Tylko w ten sposób Duch przyjdzie do nas z całą Swoją mocą i przemieni nas, gasząc nasze pragnienie.

Będąc ukrzyżowanymi z Jezusem, Duch wyleje się na naszą małość, otrzymamy pięćdziesiątnicę i charyzmaty wyleją się bez miary, bo nie będziemy objawiać się my w nas samych, ale objawi się jedynie Duch Chrystusa. Mamy się zdecydować na życie w taki sposób, oddani i szczęśliwi w „tak” każdego dnia, które przechodzi przez chwałę Krzyża. Mamy zawsze pamiętać, że to według logiki boskiej, Jezus musiał umrzeć na Krzyżu, aby oddać nam Swojego Ducha. To była wola Boga, z którego, w momencie śmierci, z boku wypłynął Duch: krew i woda, które dają Życie. W śmierci Chrystusa znajduje się życie. Jeśli umrzemy w Nim, otrzymamy Ducha, który przemieni nasze pragnienia ciała w nowe pragnienia, ponieważ On wszystko czyni nowym.

Nie trzeba szukać wielkich cierpień, samo codzienne życie jest już konkretnym ćwiczeniem śmierci, która prowadzi do życia. Świadomi tego, mamy żyć codziennie w radości Ducha, szczęśliwi z powodu krzyży, które Bóg dopuszcza, tak jak to znajdujemy w liturgii paschalnej: „słodki Krzyż, źródło radości wiecznej”. To jest droga, całkowicie nowa droga, która oferuje nam radość życia, działania i doświadczania mocy Ducha. Żyjąc w taki sposób, wszystko stanie się życiem wiecznym, intensywnym doświadczeniem cudów Boga.

o. Antonello Cadeddu