Słowo na marzec 2024 – “Gościnność miejscem uzdrawiania serc”

„Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę” (Hbr 13,2)

Mój ogród jest Jego wyłączną własnością: to Duch Święty go nawadnia i oświetla, On sprawia, że kwitną w nim najpiękniejsze kwiaty, On nadaje im kolor i zapach. On też wprowadza tam tego, kogo chce. Nikt nie może wejść, jeśli On sam nie otworzy drzwi: nikt nie postąpi naprzód, jeśli On go nie poprowadzi. Doceńcie, moje umiłowane dzieci, dar, który otrzymaliście, poświęcając się mojemu Niepokalanemu Sercu. To Duch Święty wprowadził was do mojego ogrodu

ks. Stefano Gobbi, „Do kapłanów, umiłowanych synów Matki Bożej”

Dzielę się tym fragmentem przesłania Matki Bożej, które stało się dla nas proroctwem, odpowiedzią na modlitwę naszych założycieli u początków istnienia wspólnoty, aby móc nabyć ziemię pod Dom Formacyjny Niepokalanej Ducha Świętego, Botuquarę, dom macierzysty, gdzie później zostało umieszczone to proroctwo, abyśmy zawsze o nim pamiętali.

Był pierwszy stycznia tego roku, uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi, moje serce skakało z radości w nadziei na nowy czas w życiu naszej wspólnoty. Towarzyszyło temu pragnienie życia tym, do czego Pan nas zaprasza w słowie ustanawiającym nasz charyzmat: „Duch Pański spoczywa na Mnie… namaścił Mnie” (por. Łk 4,18–19). Poświęcił Mnie…

Wciąż „przeżuwałam” w sobie doświadczenie minionej nocy, wszystko co przeżyliśmy podczas czuwania w noc sylwestrową i w przededniu dwudziestej czwartej rocznicy powstania wspólnoty. I tak rankiem, spacerując, poprosiłam Maryję, naszą matkę i założycielkę, aby uczyła nas, jak być uległymi wobec działania Ducha Świętego tak jak Ona, oraz jak żyć jako rodzina łaską zanurzenia w Duchu Świętym, który spoczywa na nas. Właśnie w tym kontekście chciałabym podjąć refleksję nad jedną z naszych bezsprzecznie podstawowych wartości, którą jest „gościnność”. „Przyjmując każdego człowieka do życia w Duchu, ofiarujemy każdemu bratu miejsce w domu Ojca, w Sercu Chrystusa” (o. Enrico Porcu, W oceanie nieskończonego Miłosierdzia).

Bardzo mnie poruszyło to, że stanęłam przed tabliczkami, które zawsze tam były, z wypisanym tekstem, który czytałam już wiele razy wcześniej, ale w tamtym momencie stał się dla mnie „największym odkryciem wszechczasów…”.

Duch Święty zawsze jest. To On nadaje kolor i zapach każdemu, kto wzrasta w ogrodzie, to On wprowadza tam, kogo chce. Możemy ucieszyć się i powiedzieć: skoro wchodzisz do tego ogrodu, czuj się przyjęty przez Ducha Świętego! Jeśli będziemy doszukiwać się zasług, które sprawiły, że zostaliśmy tu wprowadzeni, najpewniej ich nie znajdziemy, ale naszym zadaniem jest otworzyć się na to przepiękne zaproszenie! Gościnność staje się więc konsekwencją życia w Duchu, który „znalazł gościnę” u Maryi. Ona z kolei znalazła gościnę u Elżbiety, która przyjęła Ją do swojego domu – to „łańcuch” gościnności, która rodzi Nowe Życie (por. Łk 1,42–43). Tak więc od Maryi również uczymy się przyjmowania drugiego do siebie, w pierwszej kolejności przyjmowania Słowa wcielonego. W książce będącej zapisem naszej duchowości znajdujemy następujące wskazanie: „W szkole jej gościnności pozwolimy, by Słowo mieszkało obficie w naszym życiu” (W oceanie nieskończonego Miłosierdzia; por. Kol 3,16).

Gościnność jest owocem osobistego spotkania z Panem, który daje impuls do tego, by „iść” na spotkanie. Czy mamy zatem iść w jakieś szczególne miejsce? Tak, do serca brata, bo ono jest „ziemią obiecaną”, miejscem świętym – miejscem teofanii, czyli objawiania się Boga.

Przypomniałam sobie, że kiedy mama Marii Paoli była w Brazylii, opowiedziała nam o pewnym sympatycznym zdarzeniu, kiedy to pewnego razu Maria Paola przyjęła ubogiego, używając najlepszej zastawy stołowej, jaka była w domu. Mama Bonarina (mama Marii Paoli) zbeształa ją za to, ale córka zaskoczyła ją swoją odpowiedzią: „Mamo, sama nas uczyłaś, że tym, który przychodzi do naszego domu, jest sam Jezus. A to, co najlepsze, jest zawsze dla Jezusa”. O. Enrico Porcu, uczy nas, że gościnność jest istotnym elementem naszego charyzmatu. Miłosierdzie, Rahamim, to słowo oznaczające dosłownie ‘wnętrzności’, łono matczyne, które przyjmuje i rodzi życie. W ten sposób „przyjmiemy, czuwający, Pana, który przychodzi nam na spotkanie w każdej okoliczności, zachowując zawsze w naszym sercu, Jego słowo pokoju” (W oceanie nieskończonego miłosierdzia).

Pewnego razu o. Enrico Porcu dowiedziawszy się, że miał przyjechać jeden z braci, natychmiast poszedł przygotować stół, dbając o każdy szczegół: kwiaty, serwetki, liścik powitalny itp. Powiedziałam do niego: „Spokojnie, ja dopiero zaczynam przygotowywać posiłek”. Na co on odpowiedział: „To nie kłopot. Zostawię wszystko gotowe, bo jeśli przyjedzie wcześniej, będzie wiedział, że jest oczekiwany”.

„Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę” (Hbr 13,2)

Jedna z sióstr dzieliła się, że pewnego razu zobaczyła, że jeden z członków fraterni nie najlepiej się czuje, i nie wiedziała, co dla niego zrobić, więc postanowiła posprzątać dom, zaprowadzić ład w jego otoczeniu, postawić kwiaty, otworzyć okna… Nagle zobaczyła, że osoba, która nie czuła się zbyt dobrze, wyszła ze swojego pokoju i uśmiechnęła się, nie mówiąc w tamtym momencie wiele, poprzez drobne gesty wyrażała swoją wdzięczność. Tego samego dnia ugoszczono w tym domu kilka „córek” z naszej ewangelizacji Maria Magdalena [ewangelizacja wśród prostytutek – przyp. tłum.], które były zachwycone atmosferą panującą w domu. Mówiły, że emanuje z niego radość i czystość.

Jestem pewna, że wy także macie niezliczone przykłady podobnych doświadczeń: czy to świadectwa osób, które wzruszyły się na widok elegancko przygotowanego łóżka, z leżącym na poduszce osobistym bilecikiem, czy takich, które poruszyło serdeczne ugoszczenie przy starannie nakrytym stole, nawet jeśli wszystko było bardzo proste.

„Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę” (Hbr 13,2)

Pragnienie ugoszczenia drugiego zradza w nas życie. Tak często możemy być pochłonięci niezliczonymi zmartwieniami, ale kiedy widzimy naszego kochanego brata czy siostrę smutnych, wszystko się zmienia! Nagle pojawia się coś jakby impuls, przebłysk siły, by wejrzeć na tę konkretną potrzebę i właśnie w tamtym „miejscu” przyjąć życie tej osoby, jej powołanie, uszanować jej czas. To jak „przygarnąć” wszystko, co ta osoba chce dać, często będzie to jej ból i cierpienia, a nawet grzechy. Widzę, przygarniam, kocham! Jest to dla mnie ważne… jest też moje!

Kocham Jezusa, który jest w tym bólu, który interesuje się nawet tym, co zewnętrznie wydaje się mało znaczące. Jego to naprawdę obchodzi!

W historii naszej wspólnoty zapisały się na stałe niektóre pamiętne wykrzyknienia związane z powitaniem, które niosą z sobą ważną treść, jak np.: „O, cóż za potężne błogosławieństwo!!!” (Nivaldo). Albo te momenty, kiedy przyjeżdżało się do Botuquary i napotykało się na dzień dobry szeroki uśmiech Marii Paoli i jej niezapomniany włoski akcent… A przecież wciąż jest w naszych wspólnotach wielu braci i wiele sióstr, którzy są w stanie zarazić nas swoją radością przez sam sposób, w jaki nas witają. Jak dobrze jest być tak przyjętym!

Idźmy razem, bracia i siostry, w tym dążeniu, by stać się Domus, domem, miejscem, które daje schronienie. Duch Pański jest nad nami, znalazł swoje mieszkanie w każdym „tak”, w każdym powołaniu i właśnie w tym „domu” pragnie być życiodajnym darem dla zbolałej ludzkości.

Micheli de Maria
Misjonarka Przymierza Miłosierdzia

 

Propozycja życia słowem na miesiąc:

  • Podziel się swoim doświadczeniami związanymi z gościnnością. Co mógłbyś poprawić w sposobie słuchania, przyjmowania drugiego, a nawet w odbieraniu telefonów?
  • Polecam przeczytanie rozdziału W szkole Miłosiernego Serca Jezusa z książki W oceanie nieskończonego Miłosierdzia (PDF, s. 28–33).